Nasze historie

Małgorzata Bażant
Sandomierz
Małgorzata Bażant
Sandomierz
W 2008 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi. Stan okazał się na tyle poważny, że lekarze musieli usunąć pierś wraz z węzłami chłonnymi. Rozpoczęło się leczenie, czyli chemioterapia, a później hormonoterapia, po której lekarze określili mój stan jako stabilny. Przez następnych 6 lat mój stan nie ulegał zmianie, ale pozostawałam pod stałą opieką i kontrolą lekarzy Lubelskiego Centrum Onkologicznego.
Po 6 latach spokoju, w lipcu 2014 r., choroba powróciła ze zdwojoną siłą. Podczas samobadania wykryłam guza na szwie pooperacyjnym, który okazał się wznową i dał przerzuty do kości i wątroby, a także do dotychczas zdrowej piersi. Pojawiły się w niej guzy o wielkości 14,6 x 7 mm. Wynik badania PET opisał powiększoną wątrobę z obecnością kilku ognisk w zakresie obu płatów w segmencie II/III, IV, V oraz VI na VII, ET opisał powiększoną wątrobę z obecnością kilku ognisk w zakresie obu płatów w segmencie II/III, IV, V oraz VI na VII. Ponadto liczne ogniska w kręgach Th1, Th2, Th8, L2 i L3, lewej łopatce, lewej kości kulszowej i biodrowej, żebrach po stronie prawej, 3 w odcinku środkowym i 6 w przednim. Poza tym liczne, okrągłe, różnej wielkości ogniska w zakresie kręgów piersiowych i lędźwiowych i w obrębie kości obręczy miednicy. Guzy pojawiły się także w węzłach chłonnych, miały 6,7 mm oraz 1,7 mm. Trzeba było na nowo podjąć leczenie…
Pierwszym etapem była radioterapia, która nie przyniosła pożądanych efektów. Dlatego lekarze zdecydowali podać kolejny cykl chemioterapii, ale po raz kolejny mój stan nie uległ poprawie. NFZ nie mógł niczego więcej mi zaproponować, a lekarze rozkładali ręce. Niektórzy nawet wyliczali, ile czasu mi jeszcze pozostało. Sama chcę walczyć i wiem, że się nie poddam tylko dlatego, że mam złe wyniki. Zatem postanowiłam podjąć leczenie na własną rękę! Z pomocą rodziny i znajomych rozpoczęłam serię zabiegów w prywatnym Małopolskim Centrum Hipertermii. Hipertermia jest metodą leczenia raka, w której komórki nowotworowe zostają poddane działaniu wysokich temperatur. Wykazują one większą wrażliwość na wysoką temperaturę, niż zdrowe komórki. To leczenie jest jednak bardzo kosztowne, ale nieocenioną pomoc mam ze strony rodziny i przyjaciół, którzy we wrześniu 2015 r. przeprowadzili dla mnie wydarzenie charytatywne, na którym udało się zebrać w sumie 24 000 zł, które zostały przeznaczone na leczenie. Już w styczniu tamtego roku mój stan uległ znaczącej poprawie po serii tych zabiegów, ale żeby się utrzymał, zabiegi należy kontynuować. Potrzebne są do nich m.in. sprowadzane z Niemiec lekarstwa.
Co mam z tej choroby? Chcę pomagać i być życzliwa. Jestem zadowolona z siebie i jestem szczęśliwa. Sama nie mogę siebie poznać – jest we mnie tyle radości i pozytywnego nastawienia, że to aż niepojęte! Nie wiem skąd mi się to bierze, ale jestem z tego dumna,. I może właśnie musiała się pojawić ta choroba, żeby mnie zmieć. A może nie zmienić? Bo chyba zawsze taka byłam, ale choroba pozwoliła mi zobaczyć te dobre cechy, które mam i dzielić się nimi z innymi. Ktoś może mnie oskarżyć o zarozumiałość. Nie, nie jestem zarozumiała. W tej chwili umiem docenić siebie. Każdy ma coś dobrego w sobie, ale, może tak jak i ja wcześniej, nie potrafi tego w sobie dostrzec. Teraz już jestem pewna, że mam silną osobowość i że jestem silną kobietą. Lubię to, jaka jestem. Jestem, jaka jestem.